stef.log

Google Chrome

W Internecie głośno o nowym pomyśle Google, zresztą słusznie – program (przeglądarką wydaje się być jakby wyłącznie przy okazji) zmienia wiele jeśli chodzi o postrzeganie Internetu. Zabierając się za spisanie swoich spostrzeżeń i pobieżnego porównania z tradycyjnymi przeglądarkami jak Firefox, IE czy Opera, trafiłem na artykuł Chrome – Nie, dziękuję!, z którego nie sposób nie przytoczyć takiego oto fragmentu:

Czyli Chrome uznawany jest za usługę. I bardzo fajnie. Co dalej pisze Google o „usługach”

11. Licencja na Treść udzielana przez Użytkownika

11.1 Użytkownik zachowuje prawa autorskie i wszystkie inne już przez niego posiadane prawa do Treści zgłaszanej, publikowanej lub wyświetlanej w Usługach lub za ich pośrednictwem.

Naturalne, prawda?

Zgłaszając, publikując lub wyświetlając treść, Użytkownik udziela Google stałej, nieodwołalnej, ważnej na całym świecie, nieodpłatnej i niewyłącznej licencji na reprodukcję, adaptację, modyfikację, tłumaczenia, publikację, publiczne odtwarzanie, publiczne wyświetlanie i rozpowszechnianie wszelkiej Treści zgłaszanej, publikowanej lub wyświetlanej w Usługach lub za ich pośrednictwem.

Czyli cokolwiek nie napiszecie na forum, blogu czy w komentarzu, na jakiejkolwiek stronie za pomocą Chrome. Każde zdjęcie, film czy materiał audio umieszczone przez was w Internecie za pomocą Chrome, może być wykorzystane, modyfikowane czy adaptowane przez Google.

Google Chrome – eula, §11.1Choć sam jeszcze nie testowałem (wersji dla Linuksa jakoś nie widać), to raczej wyłącznie tylko zapis w licencji (bez jakiejkolwiek implementacji, choć to akurat też należałoby zweryfikować). Takie otwieranie(?!?) Internetu (dla potrzeb wyszukiwarek?) kojarzy mi się wyłącznie z wyważaniem otwartych na oścież drzwi; warto się zastanowić przed odruchowym pominięciem tekstu licencji… (nie tylko tej)

Ostatnia aktualizacja: https://www.splewako.com/log/google-chrome